wtorek, 25 grudnia 2012

▼ 5. Kiss me hard before you go.

Nie mogłam na niego dłużej patrzeć po tym co wczoraj widziałam. Kiedy tylko się wstałam z łóżka, wyszłam bez słowa choć miałam tego nie robić. Mimo że było dużo za wcześnie poszłam do pracy. Nie chciałam siedzieć do południa w swoim mieszkaniu i patrzeć na puste ściany. Miałabym za dużo czasu na myślenie...
Na miejscu jak co dnia przywitałam się z Rickiem, w przeciwieństwie do niego, nie chciało mi się gadać.
Był jednym z moich przyjaciół, którym lubiłam się czasem pozwierzać, ale nie mogłam powiedzieć mu o moim nowym problemie z Duffem.
Rick świetnie słuchał, niestety słynął z plotkarstwa, a ja nie mogłam pozwolić, by Duff był na językach całego miasta jako ćpun.
- Uśmiechnij się śliczna!- Spojrzałam na niego spod byka i zmarszczyłam brwi.- Co ty znowu taka niezadowolona, przecież ci się układa.
- Źle spałam.- Burknęłam i poszłam zrobić sobie kawy.
- Nie gadaj, pan McKagan tak cię męczy? - Powiedział, a łobuzerski uśmieszek sam wymalował mu się na twarzy jakby miał mi coś sugerować.
- Daj spokój, on nigdy mnie nie zmęczy.- Powiedziałam z nutką sarkazmu w głosie, wstawiłam wodę i nasypałam kawy do kubka. Wyszłam do głównego pomieszczenia, a Rick zrobił swoją minę "nie chrzań tylko mów prawdę". Nie dałam się w to wciągnąć.
- Skończyłeś zmianę?
- Tak, ale...
- Nie chcesz trochę posiedzieć w domu? - Przerwałam mu co było trochę wredne, ale na prawdę bardzo chciałam skończyć tą rozmowę. Było mi z tym źle i natychmiast miałam ochotę zacząć go przepraszać.
- Nie chcesz mówić to nie mów.- Naburmuszył się i wszedł. Usłyszałam głośny gwizd czajnika. Poszłam na zaplecze,  zalałam kawę wrzątkiem. Wzięłam kubek ze sobą i rozsiadłam się w kiczowatym fotelu. Chwyciłam za jakiś magazyn plotkarski i zaczęłam przeglądać. Oczywiście w kolorowych pisemkach nie mogłam znaleźć niczego dla siebie. Znudzona chwyciłam za którąś z kolei gazetę i przyjrzałam się okładce.
Cholera nie dawałam znaku życia od prawie dwóch miesięcy. Matka mnie zabije. 
Rozejrzałam się za oknem, wstałam i wyszłam na zewnątrz. Pomaszerowałam prosto do budki telefonicznej na drugą stronę ulicy.
Wrzuciłam do automatu trochę drobnych i wybrałam numer. Po kilku sygnałach odezwał się znajomy głos.
- Lizie, co ty do cholery robisz w moim domu?! - Powiedziałam nerwowo. W końcu co moja przyjaciółka mogła tam robić pod moją nieobecność. 
- Pilnuję Jasona... Boże gdzie ty się podziewasz?! Nie ma z tobą żadnego kontaktu, każdy się martwi, a twoja matka wychodzi z siebie.
- Przepraszam, nie miałam czasu.- Powiedziałam cicho.
- Nie pieprz. Gadałam z Dougiem, dużo się u was działo. A to, że masz nowego faceta nie znaczy, że masz się nie odzywać! - Przez chwilę w słuchawce panowała grobowa cisza, aż Liz znów zaczęła nawijać dużo radośniejszym głosikiem. Taka już była. Zmieniała humor w kilka sekund, co udzielało się innym. Czasem potrafiła roześmiać się w najbardziej krytycznej sytuacji.- Ale dobrze, że dzwonisz. Gadaj co to za facet?
- Nie twoja sprawa.
- Przestań! Nie chcesz żeby się starzy dowiedzieli?
- Mniej więcej.- Zaśmiała się do telefonu.
- Mi możesz powiedzieć. Jaki on jest?
- Duży. Prawie dwa metry. Ma na imię Duff.
- To wszystko?! - Krzyknęła piskliwie wyraźnie zawiedziona.
- Na razie tak. Zawołaj Jasona do telefonu.- Znów zrobiło się cicho. Oparłam się o szklaną ścianę czekając na kogoś po drugiej stronie.
- Halo?
- Cześć młody, jak się trzymasz? Słyszałam, że masz niańkę. Nie jesteś na to za duży?
- Jest okej, wiesz jacy są rodzice. Chciałbym żebyś tu była. Oprócz Liz nie ma komu dokuczać. Po za tym kupiliśmy psa, takiego jak zawsze chciałaś. Wabi się Benson i już zdążył zdemolować ci pokój. Zapomniałem zamknąć drzwi...- Zrobił krótką przerwę na wzięcie oddechu i kontynuował podekscytowany.- Doprowadziłbym go dla ciebie do porządku gdybyś wróciła.- Zaśmiałam się.
- Powiedz mi tylko czy moje płyty są na miejscu.
- No...wiesz...Mam je u siebie. Nie mogły się kurzyć.
- Nie zniszcz ich!
- Jeśli chcesz to mogę ci je oddać.
- Niby jak?
- Wiesz, za tydzień mam ferie. Mógłbym wpaść na kilka dni i przy okazji ci je oddać.- Uśmiechnęłam się sama do siebie, przed oczami stanęła mi wizja tego co mogłoby się dziać. Miał już 16 lat, więc mogłabym spokojnie puścić go w miasto. Po za tym, jest moim bratem, nie zginąłby. Wróciłabym na jakiś czas do swojego mieszkania i nie denerwowałabym się tym gdzie szwenda się Duff i co robi kiedy nie patrzę.
- Starzy wiedzą?
- Powiedzieli, że jeśli się zgodzisz to mogę.
- Więc powiedz im, że przyjadę do po ciebie i zabieramy psa.
- Dzięki! Jesteś najlepsza!
- A, i powiedz jeszcze, że ich kocham. Muszę iść.
- Vivien! - Nie dałam mu dokończyć, odłożyłam słuchawkę i wróciłam do salonu.

Wieczorem wróciłam do domu, gdzie Duff czekał już z kolacją. Zamówił spaghetti na wynos w jakiejś knajpie, ale liczy się gest.
Usiedliśmy razem do stołu w grobowej ciszy, ale ktoś musiał w końcu to przerwać.
- Duff?
- Hym...
- Muszę pojechać do Medford na kilka dni.
- Po co?
- Nie długo zaczynają się ferie, a ja obiecałam bratu, że wezmę go do siebie na ten czas.
Wrócę w przyszłym tygodniu, ale do swojego mieszkania.- Uśmiechnęłam się delikatnie, ale on wciąż wyglądał smutno.
- Nie mógłbym cię odwieźć?
- To chyba nie jest dobry pomysł.- skrzywiłam się i zaczęłam uciekać wzrokiem.
- Wstydzisz się mnie.
- Nie,  po prostu nie wiem czy wytrzymasz tam bez dragów. - Duff schował twarz we włosach i zaczął nerwowo miętolić serwetkę.
- Od kiedy wiesz?
- Wczoraj cię widziałam.
- Powiedziałaś komuś? - Spytał przerażony.
- Nie, i nie powiem. Nie chce cię wkopać.
- Nie mam z tym problemu. Mogę spokojnie wytrzymać.- Na mojej twarzy wymalował się grymas. Chciałam go zabrać, ale znając moich starych uprzykrzyliby mu cały pobyt.
Nie przepadali za wyzwolonymi ludźmi, a on jest jednym z nich. Z resztą ojciec nadal wierzy, że do ślubu  będę dziewicą, gdyby się dowiedział zabiłby każdego faceta z którym spałam. Pewnie dla pewności wbił by mnie w pas cnoty.
- Nie chcesz poznawać mojej rodziny uwierz mi. Obiecuję, że ci to wynagrodzę, a co do prochów jeszcze pogadamy.- zrobiłam groźną minę, a on wstał i przyciągnął mnie do siebie promieniejąc.
- Mówiłem ci , że cię kocham?
-  Nie przypomina sobie.- uśmiechnął się delikatnie i mnie pocałował. Postanowiłam, że nie będę robić scen.
Nie przekonałam go do rzucenia dragów do póki sam nie zrozumie, że są złe. Z resztą cały zespół ćpa, lepiej od niego. Prędzej czy później wpakowaliby go w to od nowa.
- Kiedy dokładnie jedziesz?
- Za dwa dni.
- W takim razie pójdziesz jutro ze mną i z chłopakami Rainbow? Poznasz Neila, Lee i Sixxa!
- Nie pieprz. Tych z Mötley Crüe? - McKagan przytaknął głową, a mi zrobiło się ciepło w środku na samą myśl.- Pewnie, że idę!- Uśmiechnęłam się szeroko i przytuliłam go mocno. Oparł głowę o moją skroń. Zaczął muskać ustami moje ucho mrucząc. Ktoś chyba ma ochotę na seks! Zaśmiałam się w myślach i pocałowałam go wplatając palce w jego wiecznie po kołtunione włosy. Odwzajemniał każdy pocałunek i dotykał mnie w sposób, którego nie znał żaden z jego poprzedników. Zdarłam z niego koszulę, a on bez pierdolenia podciągnął moją spódniczkę i zaczął jeździć dłońmi po moich pośladkach. Zanim się obejrzałam byliśmy przy ścianie korytarza prowadzącego do sypialni. Podniósł mnie za uda, oplotłam go nogami w pasie,  zaczęłam gładzić dłońmi jego szyję i kości policzkowe. Wszedł do sypialni i posadził mnie na komodzie przy czym strącił lampę. Zaśmiałam się głośno przyciągając go do siebie. Nasze usta znów złączyły się w namiętnych pocałunkach. Zdjęłam swoją koszulkę, a on rzucił mnie na łóżko. Czułam się przy nim jak porcelanowa laleczka. Był ogromny i mógł robić ze mną co mu się podoba, a dostrzegałam to dopiero w takich momentach.

[...]

Byliśmy już spóźnieni, ale kogo to obchodziło? Dobra, mnie. W końcu to ja opóźniałam, poznanie jednego z lepszych zespołów Glam Rockowych. Duff miał wywalone, po pierwsze już ich znał, a nawet był z nimi w trasie. Po drugie był gwiazdką i mógł się zawsze i wszędzie spóźniać, a przynajmniej tak twierdził.
Włożyłam białą koszulkę odsłaniającą jedno ramię i spodenki, do tego rozwalone trampki. Pomalowałam usta lekko czerwoną szminką, a McKagan szarpnął mnie za ramię i wyciągnął z domu z tekstem "jesteś już ładna, idziemy pić!". Dzisiaj wzięliśmy czarnego Dodgea Hemi Challengera należącego do Duffa. Co prawda byłam temu przeciwna, bo zdążyłam poznać go na tyle, żeby wiedzieć, że dziś zaleje się tak, że będziemy wracać taksówką, albo po prostu go rozwali.

Weszliśmy do Rainbow za rączkę jak na parę przystało i poszliśmy na stałe miejsce w kącie. Wszyscy już pili ze striptizerkami na kolanach, ale przecież mi to nie przeszkadza. Uśmiechnęłam się najpiękniej jak potrafiłam, a Duff mnie przedstawił.
- To jest Vivien.
- Cześć chłopaki.- Podałam rękę każdemu z nich, a oni przedstawili się po kolei. "Vince, Nikki i Tommy". Rozejrzałam się dookoła, kogoś mi tutaj brakowało.
- Nie ma z wami Micka?
- Dziś nie miał czasu.- Skrzywił się Vince. wzruszyłam ramionami i zajęłam miejsce obok niego. Spojrzałam w stronę sceny. Jak zawsze zniewalająco piękne dziewczyny wywijały się przy rurach. Tradycyjnie musiałam się zagapić jak reszta facetów.
Po kilkunastu minutach wgapiania się szturchnęłam Duffa i poprosiłam by mnie przepuścił. Wyszłam i oparłam się o stolik szczerząc się do Vincea.
- Chcecie coś do picia?
- Coś mocnego!- Krzyknął Vince, a Duff przyciągnął mnie za rękę i uśmiechnął się delikatnie.
- Poproszę Jacka skarbie.- Puściłam mu powietrznego całusa i poszłam w stronę baru.
Zostałam zignorowana przez barmankę i musiałam poczekać, aż wróci barman. Na szczęście on wiedział jak się mną zająć. Wzięłam kilka butelek Danielsa i wróciłam do stołu. Postawiłam je na środku i zagarnęłam jedną dla siebie. Wlazłam na brzeg kanapy i przekroczyłam Duffa stając na moim poprzednim miejscu, między nim, a Neilem. Usiadłam, otworzyłam butelkę i wzięłam kilka łyków słuchając komentarzy na temat mojego tyłka. Podsunęłam butelkę McKaganowi, w końcu sama nie dałabym rady tego wszystkiego wypić.
Chyba pierwszy raz tak dobrze się z nimi bawiłam. Do tej pory w towarzystwie Duff prawie się do mnie nie odzywał, a jak już to na osobności, tym razem nie puszczał mnie ani na chwilę. Zajmował mój język czymś zupełnie innym niż rozmowa, a kiedy dawał mi odetchnąć gadałam z Vincem i Tommym.
Okazało się, że plotki krążące o nich po mieście to stek bzdur. Żaden nie gapił mi się w cycki, mogliśmy spokojnie pogadać, na każdy temat, a Nikki nawet pochwalił się nową dziewczyną. Stwierdził, że bardzo ją kocha i odesłał striptizerkę grzejącą miejsce na jego kolanach ze stówą w staniku. Zastanawiałam się czy Duff też odwala takie numery kiedy nie ma mnie przy nim, z drugiej strony nie będę suszyła mu głowy dopóki  go nie przyłapię.
- Vivi, nie chciałabyś zagrać w naszym teledysku?- Spytał ni stąd ni zowąd Vince.
 - Do jakiego kawałka? 
 - Home sweet home. Masz idealną urodę.- Uśmiechnął się szeroko i pogłaskał mnie po kolanie. 
 - Nie chciałaby.- burknął Duff, ale zaraz dostał kuksańca w bok.
 - Chciał powiedzieć z przyjemnością! - wyszczerzyłam białe ząbki i napiłam się jeszcze daniesla. 
 - Na razie to nic wielkiego, ale jak dobrze ci pójdzie to zagrasz w jeszcze jakimś. Właśnie piszemy kawałki na nowy album i świetnie nadawałabyś się do Girls Girls Girls. 
 - Cudownie! - wtuliłam się w mojego Kagańca z szerokim uśmiechem na mordce. 
 - Jak znam Neila, wszystko będzie ociekało seksem!- naburmuszył się Duff, a ja zaśmiałam się złośliwie.
 - Twoje dziewczyny zawsze grają w teledyskach! 
 - Mojego zespołu! 
 - Więc ja będę wyjątkowa. - Znów się zaśmiałam i pocałowałam blond zazdrośnika. 
 - Daj mi znać gdzie i kiedy mam być.- Puściłam chłopakowi z Motley perskie oczko i wróciłam do wymiany śliny z Kagańcem. 



Otwarłam oczy i zobaczyłam uśmiechniętą twarz McKagana. Jak nic to najpiękniejszy widok na świecie! Pogłaskał mnie po policzku, a ja przysunęłam się do niego.
- Nie jedź.
- To tylko kilka dni.
- Sam się nie zadowolę.- Zrobił smutną minkę, a ja przygryzłam nerwowo wargę wyobrażając go sobie z jakąś inną laską. Przegoniłam te myśli, objęłam go wokół szyi i pocałowałam delikatnie.
- Jak wrócę, nie wypuszczę cię z łóżka.
- A twój brat? - Zapytał mrucząc przy tym.
- To duży chłopiec, jakoś sobie poradzi.- Zaśmiałam się cicho i znów go pocałowałam. Poleżeliśmy tak kilka  minut, aż zepsułam chwilę narzekaniem "że muszę iść, bo będą korki" i takimi tam. Duff poszedł do kuchni robić śniadanie, a ja się pakować. Wzięłam trochę ubrań i najpotrzebniejsze rzeczy. Przebrałam się w kwiecistą sukienkę, żeby rodzice nadal mogli oglądać lepszą wersję mnie.
Wzięłam torbę i przeniosłam się do blondynka. Położyłam rzeczy pod stołem i usiadłam na blacie.
Duff stanął między moimi nogami i wpił się w moje usta. Objęłam go za szyję i poczułam jak palce jednej ręki wplata w moje włosy, a drugą buszuje pod spódnicą. Zaśmiałam się przez pocałunek, zjechałam dłońmi do jego pasa i zaczęłam dobierać się do rozporka. 
- Korki tak?- Spytał ironicznie.
- Jebać to! - Wpiłam się w jego usta z większą namiętnością rozpinając rozporek. Na szczęście nie miał nic pod spodem. Opuściłam spodnie po czym zacisnęłam dłonie na jego pośladkach. Uśmiechnął się łobuzersko i położył mnie na stole. Podciągnął moją sukienkę do góry i zdjął białe stringi z koronki. [....trolling, więcej nie piszę xD...]






nowe postacie ----------->

niedziela, 2 grudnia 2012

▼ 4. Your loverman's going to be the answer to all of yours.

Przepraszam, ze tak długo musieliście czekać, nie miałam czasu. Za ilość też przepraszam, to wszystko co udało mi się posklejać w dwa wieczory ;< 

Wróciłam rano do domu by pożegnać się z Dogiem. Nadal miałam mieszane uczucia co do jego wyprowadzki. Teraz pewnie oddalimy się od siebie jeszcze bardziej, a tego nie chciałam. Nikt by nie chciał. Po schodach strasznie się wlekłam. Bałam się, że gdy wejdę już go nie będzie. W końcu dotarłam do drzwi od mieszkania. Weszłam do środka i rozejrzałam się po salonie, nie było już tam prawie żadnych mebli. Nie ma się co dziwić, w końcu to on je kupił. 
Poszłam do jego pokoju. W końcu jeśli jeszcze tu był to gdzie indziej mogłam go znaleźć? Oparłam się o drzwi i spojrzałam na niego smutno. Właśnie pakował drobne rzeczy do kartonów.  
- Gdzie będziesz teraz mieszkał? 
- Z kumplem.- Podeszłam bliżej i wyjęłam z kartonu nasze zdjęcie w stłuczonej ramce. Nadal je trzymał. Mieliśmy koło 16, oboje się buntowaliśmy tyle, że ja dyskretnie. Rodzice zawsze szczerze wierzyli, że jestem ułożona i grzeczna, a ja nie chciałam psuć ich wyobrażeń. Doug miał łatwiej. Starzy strasznie go rozpieszczali i nie pierdolił się w udawanie grzecznego dzieciaczka. Zaczęło mi się przypominać jak to było. 



-kilka lat wcześniej-
- Mamo, tato...Wychodzę z Dougiem, Rogerem i Lizie! 
- O której będziesz?- Spytała mama swoim przesłodzonym głosikiem. 
- Przed ósmą.- Przytaknęła głową i zniknęłam za drzwiami poprawiając kołnierzyk sukienki. Czekali już na podjeździe w "poobdzieranym" wozie. 
Zaśmiałam się  patrząc na nich w tej katastrofie. 
- To w ogóle jeździ?
- Pewnie, że jeździ! Na razie wygląda tak sobie, ale odmalujemy go.- Roger zaczął nawijać co zmieniłby w swoim nowym wozie i jak chce go udoskonalić, ja w tym czasie obeszłam auto dookoła nie mogą uwierzyć, że kupił to coś. 

- To najbrzydszy wóz jaki w życiu widziałam. 
- Zamknij się już i wsiadaj.- Przesunął swój fotel do przodu tak bym mogła wskoczyć do Lizie. Dziewczyna uśmiechała się szeroko i wyciągała do mnie ręce. 
- Chodź mała, jest fajnie.- Wsiadłam do nich i od razu zaczęłam narzekać. Jak to miałam w tamtym okresie w zwyczaju. 
- Już ubrudziłam sukienkę! 
- Nie pasujesz do nas.- Powiedziała moja przyjaciółka śmiejąc się, a Roger ruszył.
- Zamknij się. Zaraz się przebiorę.- Rozpięłam kilka guzików od sukienki tak by mój biust był widoczny. Rozpuściłam włosy i roztargałam je. Pojechaliśmy na domówkę do ludzi z naszej szkoły.

- Nie obraź się, ale nadal wyglądasz jak moja matka.- Zaśmiała się Liz i zaczęła szturchać ramieniem Rogera by na mnie spojrzał. Zmierzył mnie litościwym wzrokiem i próbował pohamować wybuch śmiechu.
Wcisnęłam z torby obcisłe jeansy i biały podkoszulek. Włożyłam spodnie pod sukienkę i uśmiechnęłam się delikatnie. W końcu jestem sobą. 
- No nie! Vivi pokaże cycki!- Wrzasnął Doug. 
- Zamknij się. Gówno zobaczysz.- Zdjęłam sukienkę i szybko naciągnęłam koszulkę. 
- Zobaczyłem...- Zaśmiał się złośliwie, a ja uderzyłam go w ramię. Weszliśmy do domu. Zaczęłam się rozglądać, wszędzie pełno pijanych dzieciaków, głośna muzyka i zadymione pomieszczenia. Roger podał mi czerwony kubek z piwem. Napiłam się i uśmiechnęłam szeroko. 

Po godzinie zrobiło się naprawdę zajebiście. Zachciało mi się śpiewać i tańczyć. Piłam tyle ile mogłam i paliłam z każdym kto chciał się podzielić.  Zagadałam do chłopaka, który podobał mi się już od dłuższego czasu i okazał się na prawdę fajny. Stwierdził, że podoba mu się podrasowana wersja mnie i chętnie się ze mną umówi. Przetańczyłam z nim cały wieczór, aż doszłam do wniosku, że muszę znaleźć przyjaciół. Zostawiłam go samego i zaczęłam krążyć po salonie kuchni i przedpokojach. W końcu trafiłam na kogoś znajomego. 
- Doug łapczywa szmato! Gdzie jest Lizie?! 
- Na dworze.- Złapałam za kolejny kubek z piwem i pokierowałam się do wyjścia. Liz gadała z Rogerem przy schodach. Wcisnęłam się między nich i objęłam oboje. Dou stanął przed nami i wyciągnął aparat. 
- Uśmiech frajerzy!- Wyszczerzyliśmy się wszyscy, a flesz błysnął nam po oczach. Zabrałam mu aparat i podałam dziewczynie. 
- Teraz my.- Objęłam go za szyję, uniosłam kubek do góry i wystawiłam język. Flesz znów mnie oślepił, a nasze wygłupy zostały uwiecznione na zawsze. 

 Potrząsnęłam głową przeganiając wspomnienia i spojrzałam na niego smutno. 
- Ale będziemy się jeszcze spotykać?- Chłopak zerknął na mnie i uśmiechnął się delikatnie. 
- No jasne.- Przytulił mnie mocno chowając twarz w moich włosach. Zacisnęłam palce na jego koszulce i ścisnęłam jeszcze mocniej niż on. Nie wierzę, że to już koniec. Oderwał się ode mnie krzywiąc. 
- Pachniesz nim.- Zjebałeś taki fajny moment.
- Skąd wiesz jak on pachnie? 
- Perfumy, wóda i papierosy. Nie ciężko się domyślić z kim spędziłaś noc.- Wziął karton i wyminął mnie. 
- Nie on jeden wali wódą i szlugami. A po za tym to moja sprawa z kim byłam. 
- Masz rację. 
- Doug!- Nie zdążyłam już nic więcej powiedzieć. Wyszedł. Nie rozumiałam jak może się wściekać o coś takiego. Przecież to nic złego.
Wyszłam z jego pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Mogłam nie przychodzić. 
Poszłam do łazienki. Nalałam pełną wannę gorącej wody i zrzuciłam z siebie wszystko. 

Siedziałam w kąpieli kiedy ktoś zapukał do drzwi. No kurwa! Owinęłam się ręcznikiem i poszłam zobaczyć kogo diabli niosą. Spojrzałam przez wizjer. Przed drzwiami stał Axl z gitarą akustyczną. Gdy tylko otworzyłam pchnął drzwi mocniej i obił nią ścianę. Władował się do mieszkania i zaczął się rozglądać za nie wiadomo czym. 
- Pogięło cię człowieku?!- Uśmiechnął się szeroko i usiadł na szafce obijając ją swoimi brudnymi buciorami. 
- Zbieraj się. 
- Gdzie kurde? 
- Do studia. 
- A ja tam po co? 
- Bo bez ciebie Duffiasty zanudzi się na śmierć zanim przyjdzie kolej na jego partie. 
- Jakoś wcześniej się nie nudził. 
- Tak bywa, ale nie dyskutuj tylko wtłaczaj dupsko w spodnie i idziemy. 
- Dobra, dobra tylko nie bij.- Pobiegłam do pokoju i zrobiłam tak jak mi kazał. Ubrałam się w spodenki i biały podkoszulek, uczesałam jakoś konkretnie i wróciłam do Axla. Jebaniec zamiast siedzieć grzecznie na szafce i brudzić tylko w tych rejonach zapuścił się dalej do kuchni i zaczął wyżerać wszystko co mam w lodówce. 
-  Śniadanie? 
- No. Chcesz trochę? 
- Daj.- Zabrałam mu kawałek bagietki i wyszliśmy. Do studia nie było wcale daleko więc spokojnie mogliśmy dojść na piechotę. Rose całą drogę podśpiewywał nową piosenkę. Coś tam coś tam "...we been dancin with...Mr. Brownstone..." I tak w kółko.
- Nowy kawałek? - Spytałam zerkając na rudzielca. 
- Tia, dobry nie? - Skupiłam się na chwilę. Nieświadomie nuciłam to w myślach od dłuższego czasu. 
- Wkręca się.- Powiedziałam cicho i zaczęłam wpatrywać się w swoje buty.- Czemu akurat Brownstone? - zaśmiał się złośliwie odwijając rękawy koszuli. Za późno Axl. Widziałam siniaki. Bierzesz w żyłę. Większość pewnie bierze, ale u Duffa nie ma ani jednego śladu.- Dlaczego śpiewacie o heroinie? 
 - Nie udawaj. Przecież wiesz. 
 - Wszyscy w tym siedzicie, prawda?- Rose klasnął w dłonie i wyrwał do przodu. 
- Jesteśmy na miejscu! - Zaskrzeczał i wbiegł do środka jakby uciekał. Weszłam zaraz za nim i pokierowaliśmy się do głównego pomieszczenia. Wszyscy już czekali i zaraz po naszym wejściu zaczęło się narzekanie na kolejne spóźnienia Axla.

- Zamknij mordę Steve, dziewczynę przyprowadziłem.- Skrzywiłam się i lekko mu pomachałam. On zaś się rozpromienił i usiadł na kanapie.
- Rose wchodzisz pierwszy! - Krzyknął jakiś zachrypnięty głos i wiewióra zniknął za drzwiami. Poczułam jak ktoś ciągnie mnie za ramię w stronę korytarza. Nie oglądając się wycofałam się za szklane drzwi. Już mnie wywalają? Spojrzałam na ciągnącego i od razu uśmiech wymalował mi się na twarzy. Stanęłam na palcach i przytuliłam go mocno.
- Czemu rano zniknęłaś bez słowa? 
- Nie chciałam cię budzić. Przepraszam.- Duff zbliżył się i pocałował mnie delikatnie. To pewnie niedługo przejdzie, ale za każdym razem kiedy mnie całuje, czuje przyjemne prądy.
- Wyprowadził się już? 
- Tak.- Znów posmutniałam, ale on tryskał szczęściem. 
- Zajebiście, będę mógł cię bzykać w każdym miejscu. 
- Jak ci pozwolę.- Skrzywiłam się lekko i znów przeszłam do głównego pomieszczenia. 
- No, no gołąbeczki. McKagan dobrze się liże? - Spytał uśmiechnięty Slash, a ja przytuliłam się do mojego blondaska. 
- Nie wyobrażasz sobie jak dobrze.- Uśmiechnęłam się łobuzersko i spojrzałam na niego robiąc dzióbek. Musnął delikatnie moje usta i usiedliśmy z resztą na kanapie. 

Nagrywali strasznie długo i co jakiś czas zostawiali mnie samą na dłuższą chwilę.- Uroki pracy w studio. 
Okropnie się tam nudziłam i obiecałam sobie, że już nigdy więcej nie zgodzę się na taki numer. Wykręcę się pracą czy coś. 
Już tam było ciekawiej. 
Wyszliśmy dopiero późnym wieczorem i od razu dobiliśmy do Rainbow. 
Tam oczywiście każdy pił, bawił się, a co poniektórzy wymykali się do kibla żeby załadować. 
Co ciekawe chłopaki powstrzymali się nawet od przyprowadzania dziwek do naszego stolika. Dobrze, że nie musiałam patrzeć jak któraś uszczęśliwia moich przyjaciół.  

Kiedy byłam pewna, że już więcej nie dam rady zaczęłam ciągnąć McKagana do domu.

Było już ze mną na tyle źle, że musiał mnie nieść. Daliśmy radę po za kilkoma potknięciami na podjeździe i w progu, ale  to można wymazać z pamięci. Zaniósł mnie do łóżka i zaczął powoli rozbierać. Niestety poległam i zasnęłam zanim skończył. 

Obudziłam się w środku nocy, przykryta, w ogromnym łóżku, sama. 
Zaczęłam rozglądać się po pokoju, ale McKagana brak. 
Poszłam w stronę salonu, zatrzymałam się w przedpokoju i wyjrzałam zza ściany. Duff siedział na ziemi przed stolikiem do kawy i formował kreski z białego proszku. Oparłam czoło o ścianę i zamknęłam oczy. Dziesięć, dziewięć, osiem...tylko nie wybuchnij. Wracaj do pokoju i udawaj, że nic się nie stało.  
Cofnęłam się do sypialni i niechętnie położyłam do łóżka. Miałam ochotę tam wrócić i ostro go opieprzyć, ale nadal byłam nikim. Pewnie i tak by mnie nie posłuchał. W końcu ukrywał to. Gdyby chciał żeby ktoś go powstrzymywał robiłby to jawnie, a przynajmniej w towarzystwie "bliskich".