~~
Minął już ponad miesiąc odkąd widzieliśmy się ostatni raz.
Pogodziłam się z tym, a nawet zbliżyłam się z Dougiem.
Bardzo się "zbliżyłam". Nieoficjalnie jesteśmy razem, za sprawą mojego weekendowego pijaństwa. Kiedy odleciałam i ledwo utrzymywałam kontakt ze światem, odbyliśmy poważną rozmowę. Odważne, co nie? Okazało się, że czuje coś do mnie od dłuższego czasu, a ja go bardzo lubię więc nie ma problemu.
Doug stanął za mną i podał mi cole w szklanej butelce.
- Dziękuję.- Posłałam mu ciepły uśmiech, a on objął mnie w pasie i musnął policzek ustami. Jeszcze się z tym nie oswoiłam, ale nie chciałam psuć naszej przyjaźni.
Z resztą nie miałabym gdzie mieszkać, a on jak na razie niczego nie wymaga, więc mogę spać spokojnie. Jeszcze.
Napiłam się napoju czując jak ulatujący gaz drażni mnie w nos.
- Masz jakieś plany na dzisiaj?- Spytał obniżonym głosem.
- Pracuję.- Skłamałam. Miałam wolne, ale chciałam pójść do baru. SAMA. Napić się. SAMA. I spędzić czas tak jak lubię. SAMA.
- A jutro?
- Jeszcze nie wiem. To zależy od Ricka.- Wstałam kręcąc głową i poszłam do siebie zatrzaskując drzwi. Zaczynałam czuć się jak w klatce. Musiałam się jakoś z tego wykręcić bez ranienia go.
Dopiłam napój do końca i włożyłam ukochane kowbojki.
Podeszłam do parapetu i otworzyłam okno. Że też schody muszą być w pokoju Douga!
Nie mam ochoty go teraz oglądać. Uklękłam na parapecie i wychiliłam się przez okno. Spojrzałam na ścianę i zobaczyłam starą rynnę. Chwyciłam za nią i zaczęłam szarpać. Powinna wytrzymać. Wstałam i złapałam za nią mocno. Jakimś cudem dałam radę zejść na dół bez szwanku.
Gdy tylko poczułam płaską powierzchnię pod nogami poczułam ogromną ulgę. W końcu wolna! Złapałam taksówkę i pojechałam do baru na rogu Sunset i Courtney Avenue. Były tam prawie same dziwki, ale na pewno nikt nie będzie mnie szukał w takim miejscu.
W pubie zajęłam miejsce przy barze i zamówiłam whisky z lodem.
Najpierw jedną potem drugą i trzecią.
Doszłam do wniosku, że płyny działają jak należy i muszę na stronę. Więc poszłam do kibla.
Szczęście lub pech chciały, że łazienki były obok sekcji dla "VIP'ów". Idąc w ich stronę zerknęłam na jeden ze stolików. Siedział przy nich kudłaty mulat zagryzający wargę. Wyglądał jakoś dziwnie. Przyjrzałam się lepiej. Spod stołu wystawała kobieca łydka. Przypadek? Chłopak odgarnął włosy z twarzy i mnie olśniło.
Gunsi wrócili do miasta!
Odwróciłam się i szybko pobieglam do łazienki. Niestety nie mogłam dostać się do kabiny, bo była zajęta, a ktoś kimś obijał drzwi co było tu jednoznaczne. Z nerwów cały czas waliłam pięścią w te same drzwi prosząc żeby się pośpieszyli.
- Kurwa ludzie wstrzymajcie się! Szczać mi się chce!- Odgłosy zaczęły powoli ustawać i nawet udało mi się wychwycić dźwięk suwaka.
Odsunęłam się od drzwi i w końcu grzmocąca się parka wyszła na zewnątrz. Spojrzałam na blondyna w objęciach jakiejś brunetki, a moje oczy natychmiast się zaszkliły.
- Kurwa, czy my nie możemy spotkać się w normalnych okolicznościach? Czemu to nie może być sklep?! -wrzasnęłam oburzona, a Duff wyrzeszczył wzrok.
- Vivien, co ty robisz w barze dla dziwek!? - No i dostał z wyprostowanej dłoni w twarz od własnej towarzyszki, ale należało mu się, nie będę go żałować.
- Nie twoja sprawa.- Burknęłam i już miałam odejść kiedy złapał mnie mocno za ramię i odwrócił.
- Czekaj...
- Czego chcesz?
- Mam kilka pytań. Dasz mi chwilę?
- W kiblu?
- Chodź.- wyciągnął mnie na zewnątrz i oparł o ścianę.
- Czemu wtedy pozwoliłaś podrywać się cały dzień skoro miałaś chłopaka?
- Nie miałam, to był mój przyjaciel.
- To czemu mnie nie zatrzymałaś?!
- Nie chciałam być nachalna.- Duff zaśmiał się nerwowo i oparł głowę o moje ramie. Pogłaskałam go nie pewnie po włosach, a on mnie pocałował. Znów było wspaniale, ale zejdźmy trochę na ziemie. Odepchnęłam go do siebie śmiejąc się nie wiadomo z czego.
- Przed chwilą ruchałeś jakąś laskę w kiblu!
- Fakt, przepraszam.- Znów go pogłaskałam. Wydawał się taki, szczęśliwy? Tak. Cieszył się ze spotkania inawet tego nie ukrywał, ale to dobrze, bo ja byłam w siódmym niebie.
- Nie jesteś na mnie zła?
- Pewnie, że nie! Tak na prawdę nie mam za co..- Duff uśmiechnął się szeroko i przyciągnął mnie do siebie.- Każdy ma jakieś potrzeby, tak?
- To może pójdziemy do mnie, wezmę szybki prysznic i coś porobimy?
- Prowadź.- Chwycił mnie w przedramieniu i zaprowadził na postój taksówek skąd pojechaliśmy do jednej z lepszych dzielnic. Wysiedliśmy przed dużym białym domem, z wysoką bramą. Stanęłam na podjeździe i rozejrzałam się dookoła.
- Mieszkasz tu sam?
- Niestety... Podoba ci się?
- Jest piękny.
- Chodź pokażę ci resztę.- Weszliśmy do środka, najpierw był ogromny salon. Ściany w białym kolorze, na środku stało tylko kilka basów, w rogu kanapa i telewizor.
- Jesteś głodna?- Spytał, a jego głos rozniósł się głuchym echem po całym pomieszczeniu.
- Nie dzięki.- Chłopak gdzieś poszedł, a ja zaraz za nim. Wolałam nie zostawać tu sama. Ten dom był strasznie zimny i pusty. Jakby dopiero co się wprowadził. Weszliśmy do jego sypialni. Kolejnego białego pomieszczenia, ale lepiej umeblowanego. McKagan zniknął za kolejnymi drzwiami. Łazience jak się domyślałam. Zaczęłam się rozglądać, ale jedyne co przykuło moją uwagę to koszyk obok szafy i porozwalane płyty. Uklękłam obok i zaczęłam przeglądać jego kolekcję. Led Zeppelin, Van Halen, AC/DC, The Clash, Scorpions i wiele innych. Powalające. Ciszę przerwał dźwięk lecącej wody. Przestraszyłam się, wstałam z ziemi i usiadłam na wielkim łóżku. Westchnęłam ciężko i położyłam się obserwując światła na suficie.
Głupi ma szczęście, a ja nawet potrójne. Znów wszytko ucichło, a z łazienki wyskoczył Duff suszący włosy ręcznikiem. Poderwałam się do góry i zmierzyłam go wzrokiem od góry do dołu. Miał na sobie same bokserki, więc odruchowo zakryłam oczy, a on wybuchł śmiechem.
- Co jest? Nigdy nie widziałaś faceta w bieliźnie?- Zabrałam ręce z twarzy i spojrzałam na niego niepewnie.
- Nie, znaczy tak. No wiesz...
- Spokojnie.- Przerwał mi nadal się śmiejąc.- Wszystko rozumiem.
- Puścisz mi coś?- Spytałam próbując zmienić temat.
- Jasne.- Podszedł do adaptera i włączył ostatni kawałek. Pech chciał, że była to ballada, Rainbow Eyes. Robiła nastrój, którego nie chciałam. Przeleci mnie jak tylko mu się zachce i tyle z tego będzie. Usiadł obok mnie i pogłaskał mnie po ręce.
- Duff, muszę ci coś powiedzieć.- Skrzywiłam się i położyłam dłoń na jego nodze.
- Wiesz, ja też właśnie chciałem... Mogę pierwszy?- Znów mi przerwał, ale nie potrafiłam się na niego gniewać za takie głupstwo. Pokiwałam głową starając się wymusić uśmiech, ale to było trudne.
- To głupie, prawie się nie znamy, ale z nikim tak dobrze mi się nie gadało. Przez ten miesiąc strasznie mi cię brakowało. Nie wiem czemu, ale cały czas o tobie myślałem.- Spojrzałam na niego nie wiedząc co mam zrobić. No i mój plan szlag trafił.- Chciałaś coś powiedzieć.- Szepnął cicho. Poczułam pieczenie w oczach, ale nie mogłam się rozpłakać.
- Wystarczy ci przyjaźń?- Spytałam tak tak cicho, że każdy inny dźwięk mógł mnie zagłuszyć, ale on usłyszał. Wstał i zwalił ręką lampkę ze stolika nocnego. Odbiła się od ściany i spadła na ziemię roztrzaskując się na kawałki. Aż podskoczyłam ze strachu. Coraz bardziej miałam ochotę się rozbeczeć.
- Tego właśnie chcesz? Tylko przyjaźni?- Pokiwałam głową nawet na niego nie zerkając.- Dobra. Poczekam.
- Nie musisz, na razie mam kogoś.
- Kochasz go?
- Nie. Ale nie możemy być razem. Znudzę ci się.
- Będę czekał.- Wstałam i przytuliłam go mocno. Objął mnie i zaczął muskać mnie po szyi.
- Mówiłam, nie...- Wyjęczałam cicho.
- Sprawdzam cię.- Zaśmiał się i puścił mnie podchodząc do adaptera. Zmienił piosenkę na dużo żywszą i wziął głęboki wdech.
- Może jednak coś przekąsimy?
- Tak, pewnie.- Uśmiechnęłam się i poszliśmy do kuchni.
Minęły już ponad trzy tygodnie odkąd wrócił. Jest dobrze, nie próbuje żadnych sztuczek i sprawdza się w roli kumpla. Nawet po pijaku zachowuje się odpowiednio. Jedyny minus z bycia jego przyjaciółką to słuchanie o jego podbojach "miłosnych", które z miłością nie miały nic wspólnego. To było zwykłe rżnięcie po kątach.
Zabawnie było przyglądać się jak ma ochotę zlinczować Douga przy każdej okazji z czym wcale się nie krył. Dou też wciąż przypominał mi, że go nie znosi. W tym czasie zdążyłam poznać pozostałych członków zespołu. Byli świetni, choć cały czas wmawiali mi, że Doug nie jest dla mnie. Sama świetnie o tym wiedziałam.
- Ubrałbyś się!- Krzyknęłam do współlokatora, a ten tylko pomachał na mnie ręką i rozsiadł się przed telewizorem.- Zaraz ma tu być Steven i Duff!
- Nie rozumiem czemu się z nimi zadajesz.
- Ty w ogóle mało rozumiesz.- Powiedziałam szorstko rzucając w niego spodniami.
- Skąd ty go w ogóle wytrzasnęłaś? Myślałem, że ten wasz pierwszy wyskok był ostatnim.
- To się pomyliłeś. Jesteśmy przyjaciółmi.
- On coś do ciebie czuje, prawda?
- Skąd ta myśl?- Powiedziałam z nutką ironii w głosie.
- Nie jestem, aż tak głupi. To widać.- Zaczęłam sprzątać wszystko co wydawało mi się nie na miejscu. Serce co chwila mi przyśpieszało. Nie tylko mi się wydaje, że Kaganiec coś do mnie ma.
- Musisz drążyć temat?!
- Ty też coś do niego czujesz...- Powiedział smutno, a ja od razu się wyprostowałam wpatrując w jeden punkt.- A już na pewno wolisz go ode mnie.- Nie wiedziałam jak mam się zachować. Powiedzieć mu, że nie czuję nic kompletnie i chce być z McKaganem, czy udawać, że tej rozmowy nie było.
- Doug, to skomplikowane.
- Wcale nie. Tak czy nie? - Zawahałam się na chwilę, ale przecież nie mogłam go oszukiwać. Zwłaszcza, że sam zauważył.
- Tak.- Chłopak złapał spodnie i naciągnął je na siebie.
- Wyprowadzę się do jutra.
- To też twoje mieszkanie. Wynajmujemy je na pół.
- Już nie. Mieszkałem tu tylko dla ciebie.- Uśmiechnął się delikatnie i zamknął się u siebie. Usiadłam na kanapie i długo nie mogłam się ruszyć. Właśnie straciłam przyjaciela z dzieciństwa.
Ocknęłam się dopiero gdy ktoś złapał mnie za ramię. Odwróciłam się. To był Duff. Wstałam szybko i rzuciłam mu się na szyję.
- Co się stało?!
- Doug się wyprowadza.- Spojrzałam na niego, starał się nie uśmiechnąć, ale kąciki jego ust same drgały.
- Przykro mi.- Pogłaskał mnie po głowie i przytulił jeszcze mocniej.
- Gdzie Steve?
- Zmiana planów. W kinie grają film o Vicousie, chciałem z tobą obejrzeć. Chcesz się trochę oderwać od rzeczywistości?
- Tak.- Właśnie do mnie dotarło, że wszystkie moje problemy z zerwaniem się skończyły. Wiedziałam, że tak będzie i tylko dlatego nie zrobiłam tego wcześniej.- Muszę się przebrać.- Poszłam do siebie, a on zaraz za mną.- Duff, chce się przebrać.
- Jasne. Pomogę ci.- Uśmiechnął się szeroko i usiadł na parapecie.
- A co mi tam.- Zaczęłam szperać w szafie, ale wszystkie moje rzeczy nagle wsiąknęły. Wciągnęłam białą sukienkę i rzuciłam ją do blondyna.
- Może być?
- Śliczna.- Wyszczerzył kły i spojrzał na mnie. Zdjęłam spodenki i podkoszulek, a on przekręcił głowę wytrzeszczając oczy.
- Czemu ja tego wcześniej nie widziałem?!
- Oddawaj sukienkę!- Wyrwałam mu ją i nałożyłam na siebie.
Poszliśmy na Sida i Nancy i było naprawdę fajnie. Film był zajebisty, ale musiałam popłakać się na końcu i rozmazać cały makijaż. Kaganiec zabrał mnie do siebie, bo mieliśmy najbliżej. Zamknęłam się w jego łazience i zaczęłam zmywać całą tą katastrofę. Oczywiście w jego łazience nie było nawet mydła i wyszłam cała czerwona i napuchnięta.
Przechodząc koło niego odwróciłam głowę krzycząc "nie patrz na mnie, wyglądam strasznie!". Podszedł do mnie i złapał mnie za ręce nie pozwalając na zasłanianie twarzy.
- Wyglądasz pięknie.
- Nie pierdol.
- Mogłabyś być moją Nancy.- Zaśmiałam się i popatrzyłam mu w oczy.
- Żebyś mnie zadźgał nożem?- Wybuchł śmiechem a zaraz po tym musnął moje usta. Wyrwałam ręce z jego uścisku i wplotłam w jego włosy. Pocałowałam go czule, a on zaczął to odwzajemniać. Pocałunki zaczęły robić się coraz bardziej namiętnie, aż Duffy rzucił mnie na łóżko.
- Przyjaciele, hym?- Spojrzałam na niego unosząc brew do góry. Uklęknął przede mną, rozłożył moje nogi i przyciągnął tak, że mogłam opleść go nimi w pasie.
- Tylko przyjaciele.- Wymruczał i przejął pałeczkę.