poniedziałek, 19 listopada 2012

Prolog.

Nałożyłam białe gumowe rękawiczki. Wzięłam do rąk płyn do dezynfekcji. 
Wylałam dość sporo na chusteczkę i przyłożyłam do ramienia mojemu klientowi. Zamoczyłam igły w pigmencie i załadowałam pistolet. Kiedy już wszystko było gotowe zabrałam się do pracy. Wystarczyło wcisnąć guzik, a igła zaczęła nakłuwać skórę faceta wpuszczając w nią farbę. Był ogromny i zarośnięty, ale i tak co jakiś czas spinał mięśnie z bólu.  
Zawsze podobał mi się proces tworzenia tatuażu. Potrzebny jest ból do stworzenia czegoś pięknego. Dlatego wybrałam tą pracę. 
Od początku wiedziałam czego chce choć miałam zadatki na kogoś znacznie większego. Mogłabym teraz siedzieć przy mahoniowym biurku, wypełniać papierzyska, wysyłać sekretarkę po kawę i narzekać, ale wybrałam to. Kocham moje życie, nikt niczego mi nie narzuca, nie muszę martwić się o nic oprócz własnego tyłka. Całe noce mogłam szlajać się po barach, wstawać w południe i odpoczywać w pracy popijając darmową kawę. Żyć nie umierać. 



Jak zawsze po wykonaniu zadania zapaliłam papierosa i usiadłam przy oknie ubabranym śladami palców. Było już ciemno, a widok oświetlały mi tylko kolorowe lampki i reklamy. Tak, to właśnie jedna z "uroczych" dzielnic Sunset.
Mimo wszystko kochałam to miejsce i  każdego wieczora przyglądałam się ludziom idącym do klubu tanecznego z muzyką na żywo. Czasem sama się tam wymykałam kiedy nie było pracy, ale rzadko znajdowałam coś dla siebie.



Zaciągnęłam się dymem i spojrzałam jeszcze raz na tabliczkę z nazwą zespołu, który miał dziś występować. Wytężyłam wzrok, bo chyba coś mi się przewidziało. Aż zakrztusiłam się z wrażenia.  
Gu...Guns N' Roses?! Nie wierzę!
Jakim cudem zgodzili się zagrać w tej dziurze?! 
Dobra, to Los Angeles, zawsze tu grają, ale to jedna z najpaskudniejszych ulic w całym mieście.
Poprawiłam spódniczkę, włosy i wywiesiłam karteczkę "zaraz wracam" na drzwiach. Niby nie powinnam nigdzie wychodzić, nie na stażu, ale zawsze lubiłam urywać się na koncerty, a tego nie mogłam przepuścić! Z resztą i tak nikogo nie było. Przebiegłam na drugą stronę ulicy. Z dostaniem się do środka nie miałam najmniejszego problemu. Nikt jakoś specjalnie nie pilnował wejścia. Przepchnęłam się przez tłum ludzi pod scenę i wlepiłam wzrok w zespół. 
Zaczęło się od cichych pociągnięć strun i nagle doszły energiczne uderzenia w bębny. To początek It's So Easy.  Axl skakał po całej scenie i wyginał biodra na wszystkie strony, od samego patrzenia robiło się ciepło na całym ciele. Nie wiem czemu, ale ta piosenka zawsze budziła we mnie agresje. Miałam ochotę coś rozwalić i podobało mi się to. Ostatecznie postanowiłam zachować spokój, nie drzeć się jak inne fanki, nie skakać. Po prostu stać i gapić się na nich. W końcu szaleństwo pod sceną nie sprawiłoby, że byłabym bardziej zauważalna niż w tym momencie. Wyjęłam z kieszeni za dużej ramoneski paczkę papierosów, włożyłam jednego do ust i odpaliłam zaciągając się od razu. 



~
Mam nadzieję, że się podoba. Jak nie to piszcie, a od razu dam sobie spokój. 





4 komentarze:

  1. Hej :)

    Dobra, czytałam Twojego pierwszego bloga, ale potem sobie narobiłam takich zaległosci, ze no przestałam go czytać. Wiem, wredna jestem. Dobra, ale jak zaczęłaś pisać coś nowego, to w sumie się cieszę :)

    Hmm, głowna bohaterka jest tatuazyską. O Boże, to jest moje wymarzone zajęcie. Sama kiedys pisałam opowiadanie o dziewczynie, która robiła tatuaże haha. Jednak to jest fajny zawód, ale coś mi się zdaje, ze w latach 80 był bardziej porządany. No cóż, te trzydziesci lat temu wszystko było piękne.
    A co mogę powiedzieć o samym opowiadaniu? Jakoś nigdy nie wiem, co mogę powiedzieć na początku. W sumie, to nie wiem, czy zapowiada się ciekawie, czy też nie, bo nic takiego się nie wydarzyło. Jedyne, co to mogę wynioskowac, że dzierwczyna zna Gunsów, chociaz moze tylko mi sie wydaje.

    No ale pisz dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Owszem, czytałam. Prolog nadrobię w weekend albo w piątek :)

    OdpowiedzUsuń
  3. CZY TY OGŁUPIAŁAŚ? CO MA SIĘ TUTAJ NIE PODOBAĆ?
    Wszystko jest superhiperfajnie, oprócz tego, że Vivien (jak mniemam to ona jest narratorką, nie?) nie skakała. No bo... JAK MOŻNA NIE SKAKAĆ, BĘDĄC W PIERWSZYM RZĘDZIE NA KONCERCIE PIEPRZONEGO GUNS N' ROSES?!
    No to teges. O prologu nie powiem dużo, bo się nie da. Jest sycący. przyjemny, fajnie i miło się czyta. Nie mam zastrzeżeń, nawet nie wyłapałam błędów więc jest zajebiscie, że tak się wyrażę.

    Jak to czytałam, to wjebałam się w taki pieprzony nastrój. Znowu zaczęłam rozmyślać, jak fajnie by było żyć w latach osiemdziesiątych i takie tam ( postrzegaj to jako komplement xd ). Mogłabyś mnie informować?

    Pozdrawiam i czekam na nowy rozdział! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie da się stać. Próbowałam XD

    OdpowiedzUsuń