środa, 21 listopada 2012

▼1. You may say I'm a dreamer. But I'm not the only one.

[...]
Poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Strzepnęłam ją nie odwracając wzroku od moich idoli. 
- Vivien! Może mi się tylko tak wydaje, ale nie powinnaś przypadkiem siedzieć w pracy? - Usłyszałam za sobą szorstki głos i skamieniałam. Ze zdenerwowania zrobiło mi się ciepło w środku. Odwróciłam się powoli i spojrzałam na mojego szefa niezbyt zadowolonego moim widokiem. Zrobiłam skruszoną minkę i próbowałam się uśmiechnąć. 
- Przepraszam, musiałam to zobaczyć. 
- Wracaj do salonu.- Chciałam poprosić o jeszcze chwilę, ale pewnie dałby mi więcej niż potrzebuje. Coś między "bardzo długo" a "na zawsze", więc wolałam robić co mi każe. Spojrzałam ostatni raz na Axla zdzierającego gardło i ruszyłam do wyjścia z opuszczoną głową. 
Po wejściu do studia rzuciłam kurtkę na fotel i poszłam na zaplecze. 
Wyciągnęłam z lodówki szklaną butelkę z colą i otworzyłam ją o blat szafki. 
Wróciłam do głównego pomieszczenia i włączyłam adapter w którym była płyta AC/DC jeszcze z poprzedniego razu. Kolejny wieczór spędzę sama. Zajebiście. 
Miałam okazję spotkać Gunsów po koncercie, wyciągnąć jakiś autograf, ale jak zawsze coś musiało mi przeszkodzić. Ja to mam szczęście! 
Wzięłam kilka łyków napoju i zaczęłam podśpiewywać Girls Got Rhythm.
Po kilku utworach dopadł mnie nikotynowy głód, więc skoczyłam na zaplecze po paczkę czerwonych. Kiedy odpalałam papierosa po pomieszczeniach rozszedł się dźwięk dzwonka nad drzwiami i piskliwy damski głos. "Niech ktoś wyłączy to gówno" Sama jesteś gówno! Skrzywiłam się na myśl o dziaraniu kolejnej tępej laleczki. 
- Jak coś ci się nie podoba to spieprzaj.- Warknęłam wychodząc zza zasłonki z koralików. 
- Nie tak ostro.- Powiedział jakiś pijany facet. Jego głos wydawał mi się znajomy, ale zignorowałam to i nawet na niego nie patrząc poszłam wszystko przygotowywać. 
- Chcecie coś? 
- Ta, chce jej imię na ramieniu. 
- Spoko, siadaj ja się wszystkim zajmę.- Tak jak zawsze, przygotowałam pigmenty, igły i pistolet. Nałożyłam rękawiczki i wzięłam płyn do dezynfekcji, a kiedy chciałam zabrać się za jego ramię o włos nie wypuściłam butelki z rąk. Wytrzeszczyłam oczy z niedowierzaniem.
Na fotelu siedział dobrze mi znany blondyn blondyn z potarganymi włosami. Był tak zalany, że ledwo trzymał głowę prosto, a ta i tak co chwila opadała mu na ramię.  
- To pana dziewczyna? 
- Poznałem ją 20 minut temu. Obciągała mi w kiblu, ale może być moją laską.- Spojrzałam na dziewczynę, a ona spłonęła rumieńcem. Wszystko jasne, jakaś groupie wykorzystuje nachlanego McKagana. 
- Jak ma na imię?- Chłopak zrobił zamyśloną minę i wzruszył ramionami. 
- Jak się nazywasz złotko?- Spytałam ze złośliwym uśmieszkiem, a ona coraz bardziej speszona odpowiedziała:
- Sandy. 
- Aha, okej Sandy, poczekajcie tu.- Powiedziałam śmiejąc się. 
Cholera, przecież nie będę okaleczała członka ulubionego zespołu. Wyszłam na zaplecze i wyciągnęłam czarną i czerwoną farbę. Wróciłam i napisałam imię otaczając je różami. Oczywiście wszystko zmywalnym barwnikiem. Kazałam mu zamknąć oczy i przylepiłam mu papier robiący "pieczątki". 
- Myślałem, że będzie bardziej bolało. 
- No widzisz jaka jestem delikatna.- Sandy...odchrząknęła głośno przypominając nam o swojej obecności. 
- Masz to na koszt firmy i możesz już spadać.- Uśmiechnęłam się, a zaraz po tym wyszedł z dziewczyną za rękę. Minął się z moim zmiennikiem, a kiedy drzwi się zamknęły podbiegłam do niego i zaczęłam wykrzykiwać podniecona. 
- Ty go widziałeś?! 
- No pewnie. Co to za cizia? 
- Nie wiem, chciał jej imię na ramieniu, ale zrobiłam mu zmywalny tatuaż, bo jutro pewnie nie będzie pamiętał kim ona jest.- Rick zaczął śmiać się na cały głos. 
- Nie chciałbym się obudzić z czymś takim. Dobrze, że nie zrobiłaś mu prawdziwego.- Znów się zaśmiał.- Jak można być takim idiotą. 
- Cicho bądź, nie jest idiotą. 
- Podoba ci się co? 
- Nawet go nie znam. Po prostu jestem fanką.- Uśmiechnęłam się delikatnie i ubrałam kurtkę. 
- Mogę już iść, nie? 
- Pewnie, do jutra.- Posłał mi oczko, a ja wybiegłam na świeże powietrze.  Co to była za dziwaczna akcja...ale jestem z siebie dumna, że pomyślałam i wybrnęłam z tego debilnego pomysłu bez robienia scen. Stanęłam na krawędzi chodnika i zamachałam na taksówkę, która oczywiście się nie zatrzymała. 
Świetnie, środek nocy, a ja wracam do domu na piechotę. Zaczęłam wolno szurać nogami w stronę swojej przecznicy oddychając przy tym zimnym powietrzem. Pod moją kamienicę dostałam się bez szwanku, co dziwne. Na tej ulicy zawsze kogoś okradają. Jednak mam cholerne szczęście. Złapałam za klamkę i przyciągnęłam drzwi do siebie. Nic się nie stało. No prawie...uderzyłam się w nos. Super, zapeszyłam. Znów zaciął się zamek. Przeszłam do zaułku i wlazłam na schody pożarowe. 
Wspięłam się po nich szybko do góry i wlazłam przez okno do sypialni mojego współlokatora-przyjaciela. Oczywiście już smacznie spał jak na grzecznego chłopca przystało, ale musiałam zepsuć mu sielankę. Nie wytrzymałabym do rana z przechwałami. 
Wzięłam rozpęd i skoczyłam na niego. Przestraszył się tak bardzo, że spadł z łóżka. 
- Co ty odpierdalasz?!- Wrzasnął z ziemi. Podparłam głowę na łokciach leżąc na brzuchu. Cały czas go obserwowałam mimo tego, że było ciemno. Zapalił światło i spojrzał na mnie marszcząc brwi. 
- Miałeś naprawić zamek, nie będę znów włamywała się do własnego mieszkania.- Uśmiechnął się przepraszająco i usiadł obok. 
- Przepraszam, zapomniałem. 
- Mniejsza. Zgadnij kto dziś był moim klientem! 
DUFF MCKAGAN!- Krzyknęłam szczerząc się od ucha do ucha, a Doug odsunął się ode mnie. 
- Żarty sobie ze mnie robisz?! 
- Poważnie, ale nie mam niczego na dowód bo był z jakąś groupie.- Dou objął mnie ramieniem i uśmiechnął się pocieszająco. 
- Zazdroszczę ci tak czy tak, ale spieprzaj z mojego pokoju, bo muszę naprawić zamek przed pracą.- Uniosłam ręce w poddańczym geście i zniknęłam za drzwiami jego pokoju. 
Byłam już męczona całym tym dzisiejszym dniem. Dowlekłam się do łazienki, zruciłam z siebie wszystko i stanęłam pod prysznicem. Nadal nie chciało mi się wierzyć, że spotkałam Duffa. To fajne uczucie mimo, że nawet nie gadaliśmy. 
Odprawiłam całą wieczorną toaletkę i ruszyłam do sypialni. Położyłam się do łóżka i zgasiłam światło. Jednak przed zaśnięciem złożyłam ręce i popatrzyłam w sufit. Proszę, daj mi go spotkać jeszcze raz. Po tym od razu odpłynęłam. 

Rano obudziło mnie jakieś stukanie. No tak, to Doug naprawiał zamek na dole. 
Nie mogłam się nawet porządnie wyspać przed pracą. Zwlekłam się z łóżka. 
Włożyłam za dużą koszulkę, wełniane skarpety za kolana i ledwo żywa poszurałam do kuchni. 
Zrobiłam sobie mocną kawę i zapaliłam porannego papieroska. Tak, idealne śniadanie. Z kubkiem płynnego szczęścia pomaszerowałam na dół zobaczyć jak idzie mojemu przyjacielowi. Chyba nie było najlepiej bo co chwile przeklinał pod nosem i czymś rzucał. 
- Jak ci idzie? 
- Spóźnię się do pracy.- Zaśmiałam się złośliwie i wzięłam łyka kawy. 
- Trzeba było zrobić to wczoraj. 
- Nie odzywaj się do mnie!- Burknął. Wzruszyłam ramionami i wróciłam do naszego mieszkanka. Dokończyłam kawę i poszłam się ubierać. Nie miałam żadnego pomysłu na to co mogę robić w domu do południa. 
Rozkopałam włosy, włożyłam spodenki, koszulkę z Iron Maiden i czarne kowbojki. Nie zamierzałam się jakoś specjalnie stroić, w końcu szłam do pracy. 
Postanowiłam, że pójdę wcześniej i poproszę Ricka o zrobienie mi tatuażu, takiego o jakim marzyłam od dawna. 
Z entuzjastycznym nastawieniem powędrowałam w kierunku studia. Czas mijał mi tak szybko, że nie zauważyłam kiedy znalazłam się przed wejściem. 
Wlazłam do środka i spojrzałam na Ricka zagadanego z jakimś kolesiem. 
- To ona.- Usłyszałam głos kumpla i odwróciłam się napięcie.
- Co ja?!- Spojrzałam poddenerwowana i zobaczyłam dobrze mi już znaną twarzyczkę. Uśmiechnęłam się na jego widok i spojrzałam w górę mówiąc bezgłośnie "dziękuję". 
- Robiłaś mi wczoraj tatuaż? 
- Tak, napisałam ci zmywalną farbą "Sandy", nie pamiętasz? Imię twojej nowej dziewczyny.- Zaśmiałam się, a on podszedł bliżej. 
- Chciałbym ci się jakoś odwdzięczyć. 
- Za co? 
- Za to, że pomyślałaś za mnie.- Zarumieniłam się delikatnie spuszczając wzrok. 
- Drobiazg. 
- Może wyskoczysz ze mną na obiad, albo do baru? 
- Z miłą chęcią.- Mogłam się stroić. Cholera. Zaklęłam w myślach i spojrzałam na współpracownika nie mogąc odkleić uśmiechu z twarzy. 
- Możemy iść teraz? 
- Rick, mogę? 
- Leć mała.- Uśmiechnęłam się najpiękniej jak potrafiłam i spojrzałam na Duffa przytakując głową. Pchnął mnie delikatnie w stronę drzwi i poszliśmy. 

1 komentarz:

  1. A kto tam powiedział, że ta cała Sandy naprawdę by nie została jego dziewczyną, haha? A wtedy, by Duffy miał pretnesję do Viv.. no ale jednak tatuażyska pomyslała za niego. W sumie, to ja się zastanawiam, jaka by była jazda, jakby naprawdę mu zrobiła ten tatuaż. No McKagan by miał mały problem, haha.
    A jednak marzenia się spełniają.

    OdpowiedzUsuń